„Rodzinnych, ciepłych świąt” Magdy Parus
„Okna w kuchni pokrywa para z gotujących się bez przykrycia warzyw do sałatki, powietrze wypełnia słodki aromat pierniczków i kruchych ciasteczek ułożonych w wielkiej, przykrytej nawoskowanym papierem misie”. Tak zaczyna się każda Wigilia w domu Leny. W ten świąteczny nastrój, pełen radości i nadziei związanej z przeprowadzką do nowego domu, niepostrzeżenie wkrada się teściowa. Bronia, matka Grzegorza, wytykając błędy synowej, coraz bardziej zajmuje pozycję tej, którą mąż Leny słucha bezkrytycznie i o której względy zabiega. Bierność mężczyzny i pobłażanie matce, jej ciągła obecność i mieszkanie z synem, a także narastająca w Lenie złość z zaistniałej sytuacji z roku na rok wytwarzają coraz bardziej duszną atmosferę. Powietrza braknie nie tylko dorosłym, także córki – Kasia, a szczególnie Ania nie rozumieją, dlaczego zaostrzające się relacje między rodzicami nie prowadzą do jakiegoś rozwiązania.
Magda Parus w swojej krótkiej powieści przedstawiła narastający konflikt. Co więcej, problemem są tu same święta – przyjemniejsza niż wygrywane przez sfrustrowanego męża kolędy okazuje się muzyka Michaela Bublé czy Diany Krall, na stole pojawia się coraz mniej potraw, a dla córek Leny i Grzegorza ważniejsza jest ilość prezentów niż samo bycie obdarowanym. Kontrastowo ukazane jest tu także spinające klamrą całość życie siostry Leny, Kamili – spokojne, szare, niedostatnie życie.
Gdy sięgałam po książkę Parus, spodziewałam się bardziej ironicznej historii, a otrzymałam opowieść gorzką i smutną. Pokazuje ona, że nie we wszystkich domach święta są szczęśliwym czasem pojednania i miłości, a często idealne małżeństwa okazują się fikcyjnymi. Książkę powinien przeczytać każdy, ponieważ jest to pozycja ważna i ukazująca niechcianą czasem prawdę. Polecam. Ku przestrodze.
Katarzyna Rafałko
DKK w Wejherowie